niedziela, 31 grudnia 2023

Zrzut #8

Chwila przerwy bo listopad i grudzień były dziwne, ale jestem sobie jestem i wciąż coś tam czytam i oglądam. Poza pierwszą pozycją wszystkie pozostałe to jednak rzeczy wymagające więcej czasu na przerobienie, dołożyło mi się to do poślizgu Zrzutu.

1670
Netflix

Dostaję wysypkę na konserwatywne narodowe nadęcie. Już myślałam, że mi biało-czerwoną flagę zawłaszczyła prawicowa narracja, a oto jest ona, satyra na Polskę do granic polskości, opowiedziana ostrym jak brzytwa dowcipem, ale z sympatią i czułością. W 1670 narodowe przywary personifikuje Jan Paweł, szlachcic z zaścianka, intelektualnie wciąż w średniowieczu, z przerośniętym ego i niechęcią do postępu, za to z sercem na dłoni i prostolinijnością w działaniu. Na jego drodze zostania najsłynniejszym Janem Pawłem w historii Polski staną jednak sejmiki do zawetowania, zaraza do pokonania, marsz równości, sąsiad zza miedzy, kontestujący pańszczyznę chłopi, planujący karierę muzyczną syn, ale i córka o lewicowych poglądach. Fraza się leje powłóczyście, nieco rapowo… hm, taka trochę Masłowska i Wojna polsko-ruska. Dosadne puenty przebijają jedna drugą, a żarty czerpią garściami ze stereotypów, motywów historycznych, ale i realiów XXI wieku tego pięknego (“od czerwca do września”) kraju. No, śmiechłam nie raz i nie dwa i zdecydowanie polecam, zwłaszcza, że ogląda się to szybciutko (całość to 8 odcinków po ~30 minut).


Subnormality
Winston Rowntree (Virus Comics)

Co jakiś czas jęczę tutaj, że komiks to nie obrazki z tekstem a tymczasem wbiłam się i przebijam przez “copyrighted walls of text” okraszone jakimiś ilustracjami. Nie wiem o czym jest ten komiks. To dywagacje najrozmaitszych indywiduów, dialogi układane w sekwencje które wymykają się porządkowi społecznych interakcji, monumentalne monologi wewnętrzne, zadziwiające trajektorie zdarzeń, momentami historie, które nawet nie są śmieszne, ale zostawiają cię z głębokim poczuciem skonfundowania. Jeśli jest w tym jakikolwiek “motyw przewodni” to chyba… absurdy rzeczywistości i jej najrozmaitsze wkurzające pułapki. Komiks wychodzi od 2007, początkowo co tydzień, od dłuższego czasu jest aktualizowany co najwyżej sporadycznie. U zarania dziejów to był nieco dziwny strip, z czasem wyewoluował w mini-powieści graficzne, podniosła się jakość ilustracji a fabuła historyjek zrobiła bardziej złożona. Na tyle, że Watching dostał nawet nagrodę na najlepszy komiks internetowy. Zacznijcie od tego miejsca zanim zdecydujecie się na zagrzebanie w tym dość nierównym zgiełku.

A jak już przy historiach jesteśmy, to WR napisał też co najmniej jedną dłuższą: Captain Estar Goes to Heaven. To rzecz sprzed 20 lat, rysowana dość karkołomnie, ale z całkiem ciekawą historią. Ah, no i nie ma ścian tekstu a całość zajmie jeden wieczór.


What Is ChatGPT Doing... and Why Does It Work?
Stephen Wolfram

To miał być “artykuł o chacie GPT z Internetu” ale właśnie zorientowałam się, że został również wydany jako 100-stronicowa książeczka. Przestaję się dziwić, że przebijałam się przez niego ze dwa tygodnie. Bo to jest publikacja heroiczna. Stephen wprowadza podstawy rachunku prawdopodobieństwa, mówi o uczeniu maszynowych, rozpoznawaniu obrazów, opowiada o cyfrowych neuronach i sieciach neuronowych, stopniowo wprowadzając coraz bardziej złożone koncepcje z obszaru Large Language Models. Tylko, że równolegle odbywa się drugi dyskurs: jak to się dzieje, że to jest w ogóle możliwe, choć zdawało nam się, że problem języka jest “nieredukowalny” do ciągu obliczeń, pojęcie “sensu” tekstu wymyka się logicznym definicjom, a my nawet nie zbliżyliśmy się do “ogólnej sztucznej inteligencji” (czyli takiej o plus minus ludzkich możliwościach). Powiedziałabym, że tekst jest skierowany do raczej technicznego audytorium* choć niekoniecznie obcykanego z tematyką data science.

Całość do przeczytania tutaj.

* tak, jest też kodziaszek 😏


Kitchen as a laboratory
Redakcja: Cesar Vega, Job Ubbink, Erik van der Linden

Lubię gotować i jeść, lubię fizykę i chemię. Ktoś dobre 8 lat temu zsumował te zmienne i dostałam na urodziny książkę o nauce w kuchni. No, chwilę musiała poleżakować zanim się do niej zabrałam i chyba nawet dobrze, bo mój ówczesny angielski raczej by tej lektury nie uniósł. Do brzegu! Ta książka to zbiór 32 esejów na temat food science. Powiedziałabym “prac naukowych”, ale no.. nie. Są rozdziały trzymające się rygorystycznych zasad metody naukowej, ale są i impresje z wizyty w “ślepej” restauracji i rozważania o wpływie poza-jedzeniowych czynników na doświadczenie smaku. Jest rozdział, który opisuje czym na molekularnym poziomie są lody i jak tę strukturę fizyko-chemicznie modyfikować aby wywołać inne efekty organoleptyczne, ale jest też rozdział o tym jak zastąpić ekstrakt z jednej rzadkiej rośliny w jakichś tureckich słodyczach czymś innym. W efekcie powstał zrzut rzeczy, które: a) są w różnych stopniu aplikowalne w domowych warunkach (z naciskiem na raczej nie), b) dotyczą dań które lubię lub nie i nie planuję tego zmieniać (np. faszerowane świńskie nóżki), c) w różnym stopniu jest tam mięso nauki kosztem eseistyki. Przetrwałam tę lekturę ale chyba dlatego, że mam problemy ze snem, a przy niektórych kawałkach dobrze się zasypiało… Ah, no i przyda się wiedza z chemii i fizyki na poziomie liceum, bo momentami schodzimy dość niskopoziomowo do tego co się w garnku dzieje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz