czwartek, 8 czerwca 2023

Zrzut #3

Tym razem tylko 2 pozycje, za to nieco obszerniej.

Marta Hennig-Kruk – Fit na zawsze

Marta to trenerka działająca w internecie od dobrych kilku lat. Uwielbiam jej treningi, mądrze skonstruowane, poprowadzone z uwagą, zróżnicowane a przy tym śmieszne. Rezonuje ze mną jej podejście do szeroko rozumianego zdrowego stylu życia. Książkę kupiłam bo… ją wydała, a ja rzucam w Martę pieniędzmi przy różnych okazjach w podziękowaniu za ilość bezpłatnego i cholernie wartościowego contentu jaki produkuje.

A skoro osobę autora już mamy za sobą – czas na książkę. To poradnik o tym jak żyć zdrowo, czy tam “fit” w nomenklaturze Marty, bez napinki. Długoterminowo, czyli jak poukładać sobie życie, aby ruch był jego integralną częścią, a zdrowe odżywianie po prostu nawykiem. Szarpanina od zrywu do zrywu przynosi w najlepszym wypadku brak efektów, a w najgorszym – obniżenie poczucia sprawczości oraz dryfowanie sylwetki oraz sprawności w coraz mroczniejsze odmęty. Marta przekonuje, że nie trzeba przy tym przechodzić na keto czy inną wymyślną dietę, ani robić katorżniczych treningów 5 razy w tygodniu. Można cieszyć się zdrowym życiem robiąc wystarczająco dobrze, wciąż wkomponowując w to serniczek mamy (oh, miłości ty moja) czy urlop all-inclusive.

Powiedziałabym, że książka jest skierowana do średnio- i zaawansowanych w “fit życiu”. Jest na za wysokim poziomie abstrakcji dla kogoś kto dopiero chce zrozumieć założenia treningu/odżywiania. Takich petentów odeślę do pierwszej książki Marty – “Codziennie Fit”. Ta się przyda gdy masz rzeczy już z grubsza ogarnięte, a teraz zastanawiasz się jaka jest trajektoria wydarzeń na resztę życia. Dla mnie była też fajnym rzuceniem wyzwania jakimś tam moim krzywym przekonaniom. Bo o ile w treningi wrosłam i nie wiem co by się musiało wydarzyć aby to zmienić, o tyle front jedzenia wciąż jest przepracowywany.

Książka to formalnie 210 stron, ale mnóstwo obrazków, duża czcionka i objętość rozdziałów rodem z wpisów na bloga czynią z niej pozycję na 2-3 wieczory. Jak dla mnie warto.


Randy J. Paterson – How to be miserable

Nieco ponad dwa miesiące temu zdałam sobie sprawę, że jestem w tytułowym miejscu. Jest nędznie. Szukałam pomocy w różnych miejscach, także w tej książce z nurtu self-help. Pozostałe metody nie są przedmiotem dyskusji na bloga, ale te 200-coś stron tekstu – jak najbardziej.

Randy Peterson jest doktorem psychologii, terapeutą. Prowadził w szpitalu psychiatrycznym grupową terapię dla osób chorych na depresję i zadawał na niej przewrotne pytanie: “Gdybyś miał się poczuć gorzej niż teraz, co byś zrobił(a)”. Zebrał i zsyntetyzował odpowiedzi, aby stworzyć swoisty przewodnik do czucia się gównianie. 40 kilkustronicowych instrukcji, od elementów powszechnie maglowanych (ot, chociażby w książce powyżej) jak: jedz byle co, olej aktywność fizyczną czy rozpierdol sobie schemat snu; po dużo bardziej subtelne, dotyczące tego jak układamy sobie rzeczy w głowie czy konstruujemy swoje relacje. Całość jest napisana z tego przewrotnego punktu widzenia, sporo w książce przekornego humoru, ale oczywiście ostatecznym celem nie jest podążanie za instrukcjami ale zaprzeczenie nim.

Co autor pisze już na samym początku – pozycja się nie nadaje dla osób w kryzysie psychicznym, raczej do tych na zakręcie. Mogę to potwierdzić. Póki tematyka dotyczyła rzeczy o które z grubsza ogarniam, dowcipy śmieszyły a czytało się lekko. Gdy zaczęła stawać się close to home, nie byłam w stanie przebrnąć przez stronę. Ta formuła wymaga oddalenia perspektywy i przyjrzenia się problemowi z dystansu, tymczasem ja widziałam, że jest zjebany mechanizm, jestem w nim i nie mam umiejętności ani sił aby zrobić krok wstecz. Zamiast się wzmacniać, rozpadałam.

Co nie zmienia faktu, że pozycję polecę jako formę autoterapii, wsparcie w sterowaniu swoimi myślami i zachowaniami w taki sposób aby były wzmacniające a nie szkodliwe. A gdy problem jest większy – daj sobie pomóc. Jeszcze będzie dobrze.

Pst pst. CPG Gray wybrał kilka rzeczy i zrobił z nich fajny filmik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz