sobota, 13 maja 2023

Zrzut #2

Monthlish zrzut rzeczy ostatnio obejrzanych i przeczytanych. Monthlish, bo po koncepcją systematyczności się nie podpiszę, za bardzo się uczę odpuszczania aby dorzucać sobie rzeczy.

Carlos Gardel. Głos Argentyny. Scenariusz: Carlos Sampayo, rysunki: José Munõz
Ten nie za długi komiks jest autorską biografią argentyńskiego śpiewaka. Podobno kultowego w okresie międzywojennym i jednego z towarów eksportowych kultury Argentyny. Co od razu otwiera pierwszy problem jaki miałam z tym komiksem – nie wiem o Argentynie tamtego okresu właściwie nic, a komiks jest głęboko osadzony w ówczesnej sytuacji politycznej (junta vs „komuniści”) czy społecznej (aranżowanie małżeństw, podziały społeczne czy pozycje gangów). Drugi problem to o czym jest ten komiks – zamiast zwartej opowieści oferuje on różne impresje z bohaterem w roli głównej i równolegle prowadzony dyskurs nad postacią Carlosa w poświęconemu mu programowi telewizyjnemu. Warstwa graficzna – to porządny czarno-biały komiks, miło bawiący się ostrym cieniem i stawiającym na symbolikę bardziej niż na dosłowną ilustrację. W sumie nie wiem kto w Polsce mógłby być adresatem – studenci latynistyki i miłośnicy tanga?

137 Sekund. Stanisław Lem
Na to krótkie opowiadanie trafiłam przy okazji hype’a na ChatGPT. Okazuje się, że Lem to w jakimś tam stopniu przewidział, opisując obsługę maszyny niczym promptowanie AI. Mamy zatem protagonistę – byłego już dziennikarza opowiadającego jak stracił wiarę w przyszłość tego zawodu, oraz maszynę do łamania tekstu, która okazuje się działać także po wyciągnięciu wtyczki z gniazdka sieciowego. Oto internet maszyn do pisania, miła retro-fantastyka, do której mi się fajnie wraca. Jest przy tym też Lem ze swoim specyficznym stylem pisania. Takim… międzywojenno-klasycznym? To jest język lektur szkolnych, wywołujący we mnie dysonans między futurystyczną treścią a zamierzchłą formą. Czyta się to przy lekko, humor przebija z opisów i dialogów, a ta przeszło-przyszłość ciekawie odbija naszą teraźniejszość. Opowiadanie jest dostępne na stronie Przekroju.

Eurovision Song Contest: The Story of Fire Saga
Na koniec film Netflixa, komedia romantyczna o Eurowizji. Duet z Islandii rozpoczyna kwalifikacje do konkursu a my obserwujemy ich perypetie od lokalnych kwalifikacji aż do finału. Są wstawki z islandzkiego folkloru, wątek romantyczny, chwytliwe popowe piosenki, przerysowane charaktery i celowo „overacted” postacie, oraz mnóstwo humoru – oscylującego od genialnego do cringe’owego. Były sceny w filmie genialne i takie, których oglądanie wywoływało głębokie poczucie żenady. Do poziomu, że miałam ochotę albo zrobić sobie dłuższą przerwę albo przewinąć do kolejnej sceny. Ten rollercoaster trwał aż do napisów końcowych, po których głowie wciąż rozbrzmiewało „Lion of Love”, a jedyny komentarz jaki byłam w stanie z siebie wydusić to „co ja paczę”. Nie wiem czy chcecie to oglądać, ja sama nie wiem czy chciałam to oglądać. W każdym razie film jest na Netflixie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz