czwartek, 31 grudnia 2015

Spadająca gwiazda i rzecz o audiobookach

Okazuje się, że jest stosunkowo niewiele rzeczy, które można robić, nie używając oczu, a które są na tyle angażujące intelektualnie, że skutecznie odwracają uwagę od bólu. Audiobook. Książka, ale na słuchawkach, to był taki dobry pomysł! A jednak nie obyło się bez komplikacji. Jestem przyzwyczajona do przyjmowania treści w postaci liter i słuch jest zmysłem nieco zapomnianym, zduszonym. Dla nieprzyzwyczajonego „ucha” utrzymanie koncentracji na treści, spamiętywanie faktów było wymagające, łatwo się rozpraszałam i dopiero pod koniec słuchowiska (łącznie 6,5h) zaczęłam przyzwyczajać się do takiej formy podawanie treści. Drażniło to, że nie mogę „przekartkować” na następną stronę i podglądnąć, co się stanie, że nie wiedziałam kiedy będzie koniec rozdziału (słuchałam książki na YouTube) a zazwyczaj czytam „od rozdziału do rozdziału”. A co było miłe – YouTube, gdy wracamy do starego nagrania, odtwarza ponownie ostatnie ok. 10 sekund, co wystarczy aby „złapać kontakt” z dźwiękiem i przypomnieć sobie, na czym skończyliśmy. Fajne jest też słuchanie książek w trakcie sprzątania, robienia zakupów czy spacerowania. I choć raczej liter mi audio nie zastąpi, okazuje się dobrym dopełnieniem regularnej lektury ;).

Jest casus tego konkretnego audiobooka, tj. Gwiezdnego pyłu, autorstwa Neila Gaimana i czytanego przez Artura Barcisia. Jeden aktor odtwarza wszystkie role – narratora, Tristiana Thorna, tajemniczą Gwiazdę, półzwierzęcych podróżników napotykanych na trakcie, seksowne dziewczęta, starców i staruchy, piratów i dziewki służebne… Świat baśni wypełniają oryginalne indywidua, a lektor potrafi tonem głosu jednoznacznie wskazywać nam aktualnie mówiącą osobę, bez nadmiernej egzaltacji odegrać nawet bardzo „niedopasowaną” do własnej fizjonomii rolę (kto pamięta tych wszystkich MGów próbujących odgrywać NPCki seksowne kurtyzany? ;)) dynamizować „lekturę”, gdy akcja przyśpiesza, lub zwolnić gdy nadchodzi chwila rozprężenia. Swoje kilka groszy dodał też montaż: wplatane od czasu do czasu tło dźwiękowe miło ubarwia „lekturę”. Nie mam żadnego porównania, ale zważywszy na okoliczności (aka pierwszy audiobook w życiu), oceniam realizację bardzo dobrze.

No dobra, jest wreszcie i sama opowieść. Neil Gaiman napisał baśń dla… young adults? Mieszając klasyczne baśniowe postaci czy rozwiązania fabularne z soczystymi kawałkami, gdzie postaci zaklną, pójdą z sobą do łóżka lub wydłubią wrogom oczy. W efekcie mamy uzyskujemy delikatną superpozycję między elementami kanonicznymi dla baśni, dość klasycznym przebiegiem akcji (choć z kilkoma miłymi twistami!) a grą na ustalonej konwencji. Nie zawsze ten subtelny balans udaje się utrzymać autorowi, który z postmodernistycznego miksowania wszelkich fantastycznych motywów uczynił swój znak rozpoznawczy, całość tworzy jednak przyjemną w odbiorze, lekką historię. Taką do zakopania się pod kocem z kubkiem kakao w jakiś dłuższy zimowy wieczór. Będzie zatem zabawnie, będzie dramatycznie, a przez większość powieści – również dynamicznie. Gaiman sprawnie konstruuje akcje, stopniuje napięcie, gdzie nadciąga widmo dłużyzny – tnie, gdzie się to przyda – wprowadza moment kulminacyjny. Gwiezdny pył to porządnie napisana, zgodnie z zasadami rzemiosła, powieść.

A historia? Jest ona – spadnięta (;)) gwiazda, jest on – młody chłopak, który nie jest tym, za kogo się uważa. Jest wreszcie cała plejada fantastycznych postaci, które staną na ich drodze: wiedźmy, zdradliwi pretendenci do tronu, stary król, jednorożec, łowcy błyskawic czy księżniczka przemieniona w… Nie powiem! Jest tajemnica, są magiczne moce, są skryci i jawni przyjaciele, tajne bractwa, mistyczne przysięgi i pieczęci… Gwiezdny pył to wyprawa do świata dziecięcych opowieści, nieposkromionej niczym wyobraźni. I tak jak my bawimy się dobrze, odwiedzając krainę czarów, tak zapewne jeszcze lepiej bawił się Neil Gaiman pisząc książkę. Światorodztwo Dukaja jest ścisłe, rzeczywistości są wyprowadzone z zestawu przyjętych na początku aksjomatów. Gaiman natomiast tworzy tę opowieść z radosną, dziecięcą beztroską.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz