
Jest więc psychodeliczne, ciągłe ujęcie. Film jest kręcony w jednej długiej sekwencji, w czasie niemalże rzeczywistym, ale z rewelacyjnie rozgrywanymi elipsami i przeskokami. Kamera krąży za Rigganem Thomsonem, błądzącym w surrealistycznym labiryncie korytarzy teatru, rejestruje coraz bardziej narkotyczną quasi pierwszoosobową narrację, obserwuje abstrakcyjne dialogi i mieszaninę urojonych i rzeczywistych zdarzeń. Obraz i schizofreczniczna sytuacja bohatera zlewają się w jeden długi strumień świadomości. Nawet te cholerne kreski na papierze toaletowym rysowane przez córkę Riggana – Sam (cudowna, magnetyzująca w tej roli Emma Stone) – wybijają rytm. Jedna kreska za ileśtam tysięcy żyć, tyle kresek ile ludzkości. W ramach pokręconej terapii ma ci wskazać na nieistotność własnej osoby. Zabijać egotyzm.
Nie brakuje go Rigganowi, sfrustrowanemu, żyjącemu w rozdarciu między pragnieniem poklaku, a żądzą zaspokojenia wygórowanych ambicji. Grany przez Michaela Keatona, aktora jednego superbohatera (Batman), tworzy na ekranie sytuację paralelną do rzeczywistej. Riggan był niegdyś „Birdmanem”, odtwarzał bohatera blockbusterów, ale odrzucił komercję i po latach w desperacji próbuje wrócić na afisze z ambitnym repertuarem. I to mimo, że jest więźniem swojego ego, przedrzeźniany przez siedzącego mu w głowie wyimaginowanego przyjaciela. Zakleszczony między jego szyderstwem, oczekiwaniami publiczności, krytyki i własnymi. Ze świeżo rozwiedzioną żoną, kochanką w ciąży i córką po odwyku na głowie. Za partnera w sztuce obierając sobie bezczelnego Mike’a (Edward Norton), który stosuje, hm, coś w guście radykalnej metody Stanisławskiego? Niedoszły superbohater balansuje na granicy poczytalności.
Prowadzona w transie narracja oddaje stan protagonisty, w konstrukcję scenariusza wdziera się ironia. Coraz mocniej koncentrująca się na tym, co Rigganowi siedzi w głowie, porzuca pozostałych bohaterów w połowie ich historii. Tak samo jak i on o nich zapomina , skupiony na osiągnieciu swojego celu za wszelką cenę. Co będzie musiało się wydarzyć, aby otrząsnął się z tej maligny?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz