środa, 20 listopada 2013

Czarny diament

Mało znam gier które wywołują takie wrażenie… niepokoju? A już zwłaszcza, jeśli to paskudztwo miałoby trwać zaledwie 3-4h i być minimalistyczną platformówką. Zostają mi komunały, gdy ciężko opisać na czym polega gra w Limbo – to bardziej mroczne doświadczenie. Zaczyna się tak: mały chłopiec otwiera dwoje strasznie białych oczu. Odznaczają się wyraźnie na monochromatycznym, ciemnym tle. Za wskazówkę posłuży nam jedynie jedno zdanie rzucone w prologu, a przed nami przecież podróż po otchłani, zapomnianym świecie koszmarów. Jeden nieostrożny krok i możesz wpaść we wnyki, utonąć, zostać zmiażdżony przez obluzowane głazy, rozerwany na strzępy, pożarty przez pająki… Mimo projektu graficznego przywodzącego na myśl teatrzyk cieni, gra potrafi być bardzo dosadna w pokazywaniu skutków naszych nieudolności. Tylko dlaczego się tu znalazłeś? Co znajdziesz pod koniec wędrówki?

Limbo nie ma fabuły. Nie jest opowieścią, ale klimatyczną przygodą, błyszczącym pudełkiem z cukierkami, którymi są stawiane przed graczem wyzwania. Wyuczone odruchy są pułapką, poprzednie rozwiązanie teraz może skończyć się śmiercią. Więc metodą prób i błędów, wciąż szukając nowych patentów na dojście do prawej krawędzi ekranu, próbujesz pokonać kolejne przeszkody. A te mają charakter zarówno zagadek logicznych, jak i wymagających szybkiego refleksu i zegarmistrzowskiej precyzji sekwencji ruchów. Chwila niepewności i chłopiec znów straci głowę, rozbije spadając ze skarpy lub nadzieje na kolce… wiele razy. Będziesz umierał naprawdę wiele razy. Ale choć czasami wydaje się to być przejawem czystego sadyzmu, nie jest irytujące. Raczej dajemy się opętać temu onirycznemu światu , zachłysnąć jego makabreską. To jedna z najbardziej obłąkanych gier,jakie widziałam.

Chłopiec biegnie w sobie tylko znanym celu, a długie cienie przenikają się, sylwetki złowieszczych drzew przesłaniają ścieżkę. Pojedyncze odgłosy tła, maszyn, szum wiatru i deszczu tworzą atmosferę grozy, tak że nagły plusk wody przyśpiesza bicie serca. Można narzekać na długość gry, ale wolę dostać oszlifowany do tych paru godzin diament, niż rozciągnięte na kilka wieczorów ładne szkiełko. I jeśli mogą być jakieś zastrzeżenia to może to zakończenie, które w żaden sposób nie zmniejsza zawieszenia gry w próżni. Ach, bez znaczenia. Zasnęłam i obudziłam się w Limbo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz