Coś mam ostatnio szczęście do apokaliptycznych pomysłów, porywających światów i nieprzekonujących historii. W Fahrenheit 451 ludzi było na masę, książek rejestrowaliśmy za to w istotny niedostatek. W 9 jest dokładnie na odwrót – ostatnim co zostawiła po sobie ludzkość po przegranej wojnie z maszynami są przewracane wiatrem kartki. Niebo zasnuwają gęste szare chmury, w ruinach straszą zbielałe szkielety, a jedynymi przejawami życia jest 9 szmacianych lalek i polująca na nie mechaniczno-kościana bestia. Oczywiście ta żądza krwi nie wynika jedynie z wrednego charakteru, właśnie ożywiona laleczka o numerze 9 musi wszystko zepsuć, aby zmotywować pozostałe szmacianki do przejścia z pozycji defensywnych na ofensywne i wreszcie – zrobić coś, co w innych okolicznościach zaklasyfikowałyśmy jako uratowanie świata.
Em, been there, seen that… Oryginalność scenariusza nie jest mocną stroną tej historii. 9 wykorzystuje ograne motywy, ale ubiera jest w ładną, przyjemną opowieść z rewelacyjnym klimatem. Projekty szmacianek, maszyn, budynków, kolejne kadry to festiwal wyobraźni. Jest tak… trochę gotycko, mocno burtonowsko, ciekawie post-apo. To wszystko zostało dynamicznie zanimowane, efektowanie okraszone efektami specjalnymi, więc wizualnie otrzymujemy prawdziwą ucztę. A godząc się na generyczność scenariusza, jakoś też przełykamy, że i postacie są mocno kanoniczne. Plus minus akcja jest dynamiczna, są dramatyczne zwroty akcji tam gdzie trza i refleksyjne momenty, gdy tego potrzebujemy. Bywa mrocznie, bywa zabawnie, ale ani na chwilę opowieść nie traci swojego czaru… poza końcówką. Mam jakiś osobisty problem z zakończeniami, które rzadko spełniają moje pokrętne kryteria „fajności”, ale tutaj byłyśmy zgodne. Zrobiło się nagle jakoś tak dziwnie i bełkotliwie…
9 to rozwinięcie pomysłu z krótkometrażówki i trochę czuć, że tego scenariusza z jednej strony zabrakło – aby stworzyć coś więcej niż patchwork – z drugiej, były go nadto, gdy wśród gnających do przodu wydarzeń zabrakło ekspozycji bohaterów i wytłumaczenia niektórych motywów (jak Maszyna działała, skoro jej integralny element miała dziewiątka; co kierowało przywódcą; gdzie była siódemka, kiedy odeszła z kolonii…). Zabrakło balansu po wydłużeniu kilkunastominutowej animacji do pełnego formatu. Podsumowując, 9 to dobra produkcja, która mogła być arcydziełem.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz