
Warstwa muzyczna wykracza jednak poza funkcję zaskakującego ornamentu, jest ona elementem scenariusza. Sposób, tempo w jaki śpiewają bohaterowie stanowi niejednokrotnie istotną wskazówkę… chociaż potrafi też skonfudować, ot jak wtedy gdy śpiewa Dominique. On czy ona? Androgeniczna sylwetka otulona prochowcem miga się od przypisania jej konkretnej płci. Gra nie aspiruje do bycia społecznym manifestem, ale on/ona to nie jedyna niejednoznaczna postać. Autorka gry – Deirdra Kiai – swoich bohaterów napisała w poprzek oczekiwaniom przypisanym do ich roli. Kim jest nastoletnia gwiazda pop? A rozkapryszona córka szefowej wytwórni muzycznej? Kim wreszcie będzie szalona starsza Pani?
W ten nietuzinkowy entourage ubrano jednak klasyczną opowiastkę detektywistyczną. Zagadki są proste, a większość twistów rozwiązujemy pieczołowicie przeklikując wszystkie dostępne opcje dialogowe. Interakcja postaci z otoczeniem jest bardzo ograniczona, a animacja sylwetek niemalże ogranicza się do przechodzenia z pomieszczenia do pomieszczenia. Ponadto gra jest króciutka, zajmie Ci nie więcej niż 2-3 godziny, co nawet jak na standardy „formatu” indie jest niewielką wartością.
Dominique Pamplemousse to sympatyczna, lekka gra na jeden wieczór. Momentami nieco niedopracowana, niewypolerowana. Śpiewane kwestie bywają zafałszowane, ruch postaci sztywny, a opisy interakcji szyte grubymi nićmi („nie mogę użyć teraz tego komputera, przyjdź później”). Jednak to nie przeszkadza w odbiorze gry. Wręcz przeciwnie, tworzy wrażenie bardziej osobistej narracji niż ta, z którą mamy do czynienia w grach AAA. Dominique nie stanowiąc żadnej miarą rewolucji, jest przyjemnym (udanym!) eksperymentem. Przez przyjętą konwencję trudno ją przy tym nazwać grą dla każdego.
PS. Podziękowania dla wiadomo-kogo ;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz