
Daniel1 jest apostołem nowej wiary, w której znaczenie mają kasa i seks, ludzie tracą zdolność nie tylko do tworzenia związków, ale nawet do odczuwania ich braków. W tej fatalistycznej ponowoczesności bodźce zastępują emocje. Daniel24 do potrzeb źródła swojego materiału genetycznego odnosi się z wyższością. W jego świecie nie ma już miejsca nawet na seksualny popęd. Emocje to reakcje organizmu, sprowadzone do procesów chemicznych. Jeszcze nam nie przeszkadza jałowość tej pełnej samozadowolenia egzystencji…
Ale przecież zacznie, bo „Możliwość wyspy” to krytyka naszego kierunku „ewolucji”. Narzucania dystansu, obdarcia ze znaczeń, przeprowadzania psychologicznych sekcji zamiast „współodczuwania”, pogrążania się w szaleństwie kultu młodości. Postrzegamy skoncentrowanie na własnych odczuciach, analityczną ocenę własnych reakcji, nacisk na budowę swojej strefy komfortu jako nowoczesne narzędzia budowania tożsamości. Houellebecq hiperbolizuje, bo chce nas tego przyjemnego uczucia pozbawić. Ekstrapoluje naszą historię w odległą przyszłość, pokazując powierzchowność tej metody.
Komentarz jest z założenia przesadzony. Karykaturalny jest nie tylko sposób bycia Daniela (Danielów?), odrzucenie jakichkolwiek refleksji, ale nawet język bohatera. Daniel mówi potwornie obszernymi zdaniami, z licznymi wtrąceniami. Jest nieznośne zmanierowany, zarozumiały. Jego relacja jest chłodna, wręcz wykalkulowana. Każdy Daniel poddaje swoje życie wiwisekcji niczym patolog rozkrajający zwłoki. Od takiego sposobu prowadzenia narracji nie ma ucieczki przez całe 440 stron.
Jednak wciąż się czyta, bo przecież istnieje możliwość, chcemy wierzyć, że istnieje wyspa, na którą możemy uciec. Od nieśmiertelnej samotności, od niespełnionej potrzeby miłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz