niedziela, 28 października 2012

So many books so little time…

…że czytanie o czytaniu wydaje się bizantyjskim zbytkiem. W sytuacji, gdy urlop zaklepuję na czytanie już raz przeczytanych książek, wakacje – na z dawna odkładane sagi, poświęcenie jednego zimowego wieczoru na eseje o tym absorbującym hobby wygląda na przejaw braku zdrowego rozsądku.

Jakby już nie było dość tego czytania: w tramwaju w czasie jazdy do pracy; przy garnkach, jedną ręką mieszając gotujący się ryż; w czasie mycia zębów; susząc rano włosy („jeden , jedyny, króciutki akapicik”); tudzież we wstawianiu o 5:30, bo wczoraj się zasnęło nad książką w jakimś dramatycznym momencie; albo – wręcz przeciwnie – w odliczaniu godzin nocnych rozdziałami… Jeśli wreszcie tworzysz, z założenia nieredukowalne, listy książek do przeczytania, zdarza ci się zaliczyć słupek, gdy idziesz chodnikiem z książką prze oczami („jedna, jedna strona do końca rozdziału”), na imprezie masz ochotę wymknąć się na strych by poczytać, od oglądania „Gry o Tron” za prostsze uważasz kartkowanie kilku tysięcy stron, a pozbawiony w gwałtownych okolicznościach liter potrafisz analizować nawet regulamin przewozu osób… Justyna Sobolewska dała świadectwo Twojego szaleństwa.

Autorka jest recenzentką książek, m.in. w „Polityce”, autorką książek, czyta natomiast nałogowo, zarówno zawodowo jak i w czasie wolnym. Książka o czytaniu to zbiór esejów, w których rozlicza się z fizyką i metafizyką czytania. Więc drąży dziury w brzuchach swoich interlokutorów i bibliofilskich autorytetów – o pozycje czytania, metodologię układania książek na półkach, biblioteki w toalecie; prowadząc równolegle dyskusję o elektronicznych książkach, czytających dzieciach czy pierwszych zdaniach.

Dyskusje, bo zebrany materiał źródłowy jest imponujący, Sobolewska nie tylko przegadała tematy z przyjaciółmi i obficie sypie z rękawa przykładami, ale też sięga chętnie po inne opracowania dotyczące czytania. Intertekstualny charakter jej felietonów nadaje im lekkości, nie tracąc jednak czytelnika w przypisach. Swobodny styl wypowiedzi, humor, krótki dystans sprawia, że stajemy się pełnoprawnymi uczestnikami tej rozmowy. Jest jeszcze jeden atut, niepodlegający dyskusji. Autorka opowiada z mocno osobistej perspektywy, osadza osobiste doświadczenia w tym czytelniczym kontekście. Wpuszcza nas do prywatnej biblioteki, tworząc swoistą autobiografię czytania.

„Książka o czytaniu” to jeden wieczór. Warty każdej minuty tej lektury, bo rozbudza pasję. Do literatury rozumianej nie tylko jako proces dekodowania znaków i znaczeń, ale przede wszystkim intelektualne wyzwanie, katalizator wyobraźni, stempel istnienia. „Czytam więc jestem.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz