
Uwaga! Artykuł zawiera informacje dot. zakończenia utworu.
Istnieje klasa rzeczy, o których pisać się boję. Dzieł tak spektakularnych, że łamią sobie na nich pióra krytycy, wymagających od czytelnika szerokiego spojrzenia, inteligencji, umiejętności wyciągania wniosków oraz dociekliwej obserwacji. Niepodatne na szkolne, poprawne analizy lub dogłębne wiwisekcje. „Inne pieśni” umieszczam w tej szufladzie przez co nie zamierzałam wyjść komentarzem poza jednozdaniowe wyrazy zachwytów. Nie udało się. Zostałam Dukajem opętana.
To było w pewien sposób oczywiste – takie książki grożą konkretnymi konsekwencjami. Dwadzieścia dwa lata zatem jestem z grubsza ukształtowana, uporządkowana, światopogląd wciąż niejasny ale ze zdecydowanie postawionymi granicami. Są jednak koncepcje, które wchodzą we mnie jak drzazga, drażnią i drapią, w jednej chwili zmieniając wszystkie odcienie szarości przyjętego porządku rzeczy w kakomorfię krzyku. Może to nie tylko młodość i łatwopalna krew. Może to inteligencja płonie w krzyżowym ogniu myśli, nie poddaje się przyzwyczajeniom, wciąż szuka i wymaga - znaczeń, pytań i odpowiedzi. Jak tlenu? W sugestywnym świecie „Innych pieśni” to właśnie obraz pyru i Księżyca, doskonale przemyślany przy równoczesnym zachowaniu malarskości, najmocniej wypalił mi się w pamięci. Może ta fascynacja wizją, pożeranie koncepcji jest w gruncie rzeczy szaleństwem kreatywności i gotowością do rodzenia światów? Mniej lub bardziej rzeczywistych.
O sile „Innych pieśni” świadczy właśnie ich normalność. Opisują one świat tak bliski i namacalny, policzalny, że od pierwszych stron czujemy jego gorzki smak. Świat Formy! Potężnego pojęcia określającego czym są byty, nadającego im cel, będącego ich siłą, wolą i wiążące je w konwenanse. Świat bezustannych brutalnych starć tych wewnętrznych potęg i w efekcie – określania siebie wobec innych albo wręcz przeciwnie – narzucania im swojej Formy. Porozumienie jest niemożliwe. To rzeczywistość niezrozumienia, gdzie poznanie zawsze oznacza atak na tożsamość. Równość nie istnieje, demokracja jest domeną szaleńców. „Inne pieśni” są opowieścią o człowieku. Okrutnie hiperboliczną ale przecież wcale nie tak odległą od prawdy. Czym są szacunek, gniew i charyzma jak nie Formą, bolesną Formą właśnie? Nie tylko Dukaj poruszał ten temat. W „Ferdydurke” cytowanego we wstępie Gombrowicza narzucone mamy gęby. Zasady naszych zachowań akceptowane przez otoczenie. Jednak wyrwać się nich możemy obecnością „trzeciego człowieka”, zaburzającą porządek rzeczy dysharmonią, obserwacją spoza sytuacji, która pozwala przyjąć nową osobowość. U Dukaja Forma jest czymś głęboko osobistym. Kwestią ściśle indywidualną choć bezustannie konfrontowaną z obiektami trzecimi. Jednak tylko ty możesz zmieniać swoją Formę, ty ustalasz jej ostateczny kształt. Jesteś tym, kim chcesz być. Stajesz się tym, kim chcesz się stać. Można narzucić sobie nowe granice, narzucić sobie nawet zdolność zmiany Formy, aż wtopisz się w nią. Nowa doskonale dopasowana skóra. U Gombrowicza gęba była noszoną pod presją maską. Forma jest natomiast zawsze prawdziwa.
Pojawia się jednak niuans logiczny. Skoro mogę narzucić sobie zmianę, to moja Forma musiała taką możliwość dopuszczać... i tak dalej w błędnym kręgu. Dukaj rozwiązuje ten problem wprowadzając koncepcję realizowania swojej Formy. W pewien sposób każdy z nas jest filarami, gotowymi na łączący je mur. Informacją, która wypełnia się znaczeniem. Otrzymujemy pewien potencjał, taką Formę „docelową”, prywatną doskonałość, pełnię naszej realizacji i zdolność uzyskania jej. Jest zatem w tym obrazie i nadzieja. Właśnie takiemu wzrastaniu jest poświęcony główny wątek powieści - historii Hieronima Berbelka, kupca, cienia zaledwie niegdyś potężnego stratega, który został kratistobójcom. Mordercą istot zdolnych swoją Formę narzucać narodom, przyrodzie i prawom fizyki.
„Inne pieśni” są między innymi powieścią filozoficzną i w traktowanych jako taka brakuje w nich konfliktu, iskrzenia ścierających się światopoglądów. Nie ma tezy, antytezy i hipotezy. Może to jednak o to chodzi? Jestem ostrożna w szukaniu ukrytych znaczeń, tropieniu n-tych den, dwuznaczności... ale czy nie jest ta powieść jak realia opisane na jej kartach? Nie ma konfliktu bo nie ma wyzwolenia spod Formy. Berbelkowi pisany jest tylko upadek, nie ma innego rozwiązania dla zabójcy bogów. Forma to też przeznaczenie. Spełniając jej założenia, ciągiem swoich decyzji, kształtujemy swoje życie. Z najwyższego szczytu można tylko spaść. Berbelek, strategos Ziemi i Księżyca, postać naznaczona absolutem, pada zatem zniszczony nie-Formą.
Czegoś zabrakło w tej powieści Jakiegoś fabularnego kontrapunktu, zaskakującego zwrotu akcji. Nie na poziomie idei ale działań. Bliski początkowo Berbelek z czasem staje się coraz bardziej odrealniony. Może tak musi być, ilu z nas zniszczyłoby kratistosa? Potrzebujemy jednak bohatera namacalnego, z krwi i kości, który zawładnie naszą wyobraźnią. Tymczasem Berbelka rozumiemy ale nie czujemy. Stojąca u jego boku Aurelia bywa fascynująca. Rzadko pozwala nam Dukaj patrzeć na akcję z jej perspektywy a nawet wtedy nie bardzo wiadomo po co wprowadza innego narratora. Jej obserwacje nie zmieniają naszego stosunku do Berbelka, nie wzbogacają świata przedstawionego. Zabrakło ludzi w tej historii. Może to kwestia preferencji, przyzwyczajenia do innego sposobu konstruowania bohaterów.
Mają w sobie „Inne pieśni” iskrę geniuszu. Zachwycająca logikę i spójność wykreowanego świata. Jego sugestywność – będąc tak fantastycznym jest równocześnie przekonujący. Mam wrażenie, że to jest to, czego mi brakuje w większości powieści fantastycznych. Fabuła, choć niemalże jednowątkowa, unika prostych rozwiązań i meandruje osobistymi celami poszczególnych postaci. Dukaj bardziej niż opisuje – zarysowuje, pozwala snuć domysły zamiast podawać gotowe rozwiązania oraz bezwzględnie każe czytelnikowi myśleć. Doszukiwać się sensu rozmów, czytać między wierszami. Przenikać genialny plan strategosa Berbelka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz